wtorek, 3 kwietnia 2012

Nieuczciwi pośrednicy nieruchomości

Wygląda na to, że obowiązujące przepisy regulujące rynek nieruchomości nie zdają egzaminu. Poniższy przykład jest argumentem za deregulacją. Broker nieruchomości, który nie miał licencji pośrednika, spółdzielcze własnościowe mieszkanie na Bemowie oferował kilku klientom. Lokal był wstawiony do agencji nieruchomości, w której pracował. W połowie lutego br. w kancelarii notarialnej na Ochocie doszło do podpisania pierwszej umowy przedwstępnej sprzedaży tej nieruchomości. Klient zapłacił gotówką 20 tys. zł zaliczki. Cenę mieszkania ustalono na 320 tys. zł. Dwa tygodnie później pośrednik chciał zawrzeć kolejną umowę z nowymi nabywcami. Strony stawiły się w tej samej kancelarii notarialnej. Do transakcji jednak nie doszło. Do akcji wkroczyła policja. Jeszcze przed podpisaniem umowy sprzedaży niedoszli nabywcy zaczęli mieć wątpliwości co do rzetelności sprzedającego – tłumaczy Monika Lewandowska ze stołecznej prokuratury. – Powiadomili policję. Wcześniej klienci sprawdzili w spółdzielni dokumenty, które przedstawił im pośrednik. Okazało się, że zaświadczenie z SM Wola mówiące, że sprzedający ma prawo do mieszkania, zostało sfałszowane. Szczęśliwie podejrzliwością wykazali się sami nabywcy. Niestety, notariusze nie zawsze są tak czujni. Członek Rady Izby Notarialnej w Warszawie, mówi, że podstawowym dokumentem potrzebnym do sprzedaży spółdzielczego własnościowego mieszkania bez prowadzonej księgi wieczystej jest zaświadczenie ze spółdzielni, że sprzedającemu przysługuje prawo do lokalu. To substytut odpisu księgi wieczystej. Bez takiego dokumentu akt notarialny nie może być sporządzony, chyba że zgodziłby się na to kupujący. Podkreśla, że samo zaświadczenie ze spółdzielni to nie wszystko. Potrzebne są też dokumenty potwierdzające nabycie prawa do tego lokalu, np. stwierdzenie sądu o nabyciu spadku czy akt dokumentujący kupno. Jeśli przedstawione dokumenty budzą wątpliwości, to notariusz odmówi transakcji. W opisywanej sprawie notariusza nic jednak nie zaniepokoiło. Agent ze sfałszowanymi dokumentami dwa razy przyszedł do tej samej kancelarii. Zdekonspirowany przez samych klientów agent usłyszał zarzuty sfałszowania dokumentów oraz posługiwania się nimi w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz